Czasami jednak człowiek ma ochotę pokombinować i z tego kombinowania wyszedł dzisiejszy obiad. Wiadomo, że jeśli ktoś się uprze, że coś mu nie smakuje (mimo, że nie próbował) to choćby nie wiem jak się starać - i tak tego nie polubi. Ja też tak mam z wielooooma potrawami, bo jestem wielką kulinarną marudą, zupełnie jak dziecko ;). Jeżeli jednak znajdzie się ktoś, kto chce zmierzyć się z koszmarem lat dziecięcych, jakim brukselka może się wydawać, zaczęłabym od tego przepisu.
Minęły dopiero dwie godziny odkąd wyczyściłam talerz a już zjadłabym kolejną porcję... :)
Brukselkę tak przygotowaną mozna podać jako dodatek do obiadu lub jako samodzielny posiłek. Kiedy moje brukselki się piekły, do piekarnika dołożyłam kilka kromek bułki, ot, żeby była chrupiąca. Było pysznie.
PS. Jeśli nie lubicie ostrych dań, można użyć połowy papryczki. Z całą jest dość ostro, ale nie aż tak, żeby robiło się mokro pod nosem ;-).
(przepis na porządną porcję dla jednej osoby)
350g brukselki
jedna papryczka chili
łyżka mielonych orzechów (dowolnych)
łyżka bułki tartej
sól, świeżo mielony czarny pieprz
oliwa, masło
Odcinamy nożem stwardniałe końcówki brukselek i zdejmujemy liście, które są w jakikolwiek sposób odbarwione. Tak przygotowane warzywa opłukać pod bieżącą wodą. W niewielkim garnku zagotować wodę, posolić. Wrzucić brukselki i gotować przez około 20 minut aż będę miękkie.
W tym czasie siekamy drobniutko papryczkę chili bez nasion, myjemy dokładnie ręce, żeby potem nie zatrzeć oczu/nosa kapsaicyną (!). Naczynie żaroodporne czy dowolną foremkę (oczywiście odporną na wysokie temperatury) smarujemy delikatnie oliwą.
Ugotowaną i odcedzoną brukselkę wsypać do naczynia. Jeśli kulki są spore można przekroić je na pół. Warzywa popieprzyć, posypać posiekaną papryczką, mielonymi orzechami i bułką tartą. Na wierzchu ułożyć wiórki masła.
Naczynie z brukselką wstawiamy do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika. Najlepiej włączyć funkcję opiekania/grillowania, by wierzch był chrupiący. Sami znacie swoje sprzęty najlepiej :) ). Pieczemy przez 10-15 minut, do lekkiego zezłocenia.
Uwielbiam brukselkę . Podoba mi się Twoja wersja. Nigdy takiej nie jadłam.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne!
zrobiłam, ale ja naprawdę chyba nie lubię brukselki :( szkoda, bo strasznie chciałam się przekonać!
OdpowiedzUsuńJutro kupuję brukselkę, jestem jej zagorzałą fanką i mam nadzieję, że taką wersją przekonam też do niej mojego męża :)
OdpowiedzUsuń